Translate

Nasze Pierdoły


                                                                  OPOWIADANKO
                                                         ROZDZIAŁ 1 : POCZĄTEK 
< IVY >
Od ostatniego ranka przymierzałam się ciągle aby nie spóźnić się do szkoły. Ubrałam sukienkę, którą dostałam od babci, była lekka i przewiewna w sam raz na dzisiejszy upalny dzień. Do końca szkoły pozostał tylko tydzień, tak bardzo chciałam poczuć wolność od nauki i obowiązków. Spakowałam się szybko sięgając po piórnik z półki. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem kiedy sprzątałam mój pokój, rzeczy nadal leżały na danych miejscach. Taka jest chyba dusza artysty.

< Jackie>
- Boże jak można się tak guzdrać - pomyślałam czekając na swoją siostrę przyrodnią.
- Ivy - krzyknęłam - pospiesz się musimy wychodzić
- Idę !!!
No w końcu zeszła - Trzymaj, twoje śniadanie - Podałam jej torbę z kanapkami
- Pakuj i spadamy !
W końcu wyszłyśmy. Ivy zlustrowała mój ubiór
- Czego ??!! - warknęłam
- Wczoraj miałaś na sobie to samo, a dziś jest jeszcze gorszy upał niż wczoraj !!
- No i co lubię się tak ubierać a tobie nic do tego - wkurzyłam się na nią
- Dobra dobra już się nie odzywam
Resztę drogi do szkoły przebyłyśmy w ciszy

< IVY>
Nie wiem co dziś napadło Jackie. Przyszłyśmy do szkoły 5 minut wcześniej nareszcie udało się nie spóoźnić.
- Mamy pierwszą lekcję język polski - powiedziałam do niej jako pierwsza.

<JACKIE>
- No świetnie <faceplam>
Słysząc dzwonek powiedziałam
- Dobra w dupie chodź idziem do klasy.
Weszłyśmy do klasy coś się nie zgadzało ale co ? Nieważne usiadłam wraz z moją zwariowaną przyjaciółką Sereną. Zaczęła się lekcja babka od polaka znowu przynudzał - w mordę zaraz zasnę- pomyślałam i nagle
- Jackie ! Jackie! - krzyknęła nauczycielka
-głupia zdzira - powiedziałam do siebie tak żeby nie słyszała
- YYYY tak słucham
- Powtórz co przed chwilą powiedziałam
- yyy no Romeo i Julia to eee.....

<IVY>
Siedząc sama w ławce nie interesowałam się niczym innym jak o ostatniej przeczytanej lekturze Romeo i Julia w końcu sprawdzian we wtorek . Do klasy wszedł dyrektor, który przerwał rozmowę nauczycielki z Jackie.
- Pani Marten proszę na chwilkę na korytarz
- Tak oczywiście - szybko zawinęła swoją torbę i dziennik, wychodząc powiedziała
-Powtórzcie sobie cytaty z opisem rodzic ów Romea i Julii niebawem wrócę.
Gdy wyszła klasa zaczęła niezmiernie rozrabiać. Alarch zaczął się wygłupiać i dokuczał mi razem ze swoją obsadą.
- Co Ivy nie nosisz tego dennego ubrania co zawsze ? - spytał March - idziesz na randkę?
Odwróciłam się ze spojrzeniem, które mogłoby zabić.
- Czego - moja żyła na skroni pulsowała.
Wystraszony tochę się odsunął
- Dobrze dobrze przepraszam - wycofał się. Dobrze wiedział, że gdy wścieknę potrafię
,,wypatroszyć oczami''. Cała Ivy Beullu. Tylko jedna osoba potrafiła mi dopiec, ale ona przynajmniej była w porządku.
- Oj Ivy nie złość się- dziewczyna uśmiechnęła się
- Aoi !! - zaskoczona zaprosiłam ją do ławki
- Skąd się tu wzięłaś? - zapytałam
- AcH spóźniłam się do szkoły i weszłam przez okno.
- Wariatka - zaśmiałam się

<Jackie>
-Po wyjściu nauczycielki z klasy nastał chaos. Nagle zauważyłam że moja ukochana siostrunia siedziała razem ze swoją przyjaciółką Aoi . Nagle drzwi otworzyły się z wielkim hukiem, do sali wszedł nasz głupkowaty dyrektor Pan Pakulis i wprowadził chłopaka do klasy.
- Drodzy uczniowie to jest wasz nowy kolega Joky od dzisiaj będzie z wami w klasie - po tych słowach chłopak usiadł w wolnej ławce, a dyrektor wyszedł.

< Ivy>
Aoi znienacka szepnęła mi do ucha.
- Zobacz całkiem niezły co nie ?
O mało nie podskoczyłam. Spojrzałam na chłopaka miał kruczoczarne włosy brązowo-złote oczy był trochę inne niż u zwykłych ludzi co bardzo mnie zaciekawiło. Był w miarę dobrze zbudowany, nie był taki blady jak ja, miał cerę koloru brzoskwiniowego. Jego twarzy towarzyszył poważny wyraz. Nie przejmował się prawdopodobnie reakcji klasy. Nie wiem czemu,ale zapach w klasie zmienił się na owoce leśne lub mój węch szwankował.
- Tak ... Może być - szepnęłam
- No coś ty nie podoba ci się ? Wygląda przecież jak Connor Kenway
Spojrzałam na nią z lekkimi rumieńcami
- Zamknij się ! On jest zupełnie inny
- Wiem wiem ...blada twarzo
- Aoi - popchnęłam ją

< Jackie>
W końcu zadzwonił dzwonek. Następna lekcja muzyka - no jakaś normalna lekcja - pomyślałam. Na przerwie do nowego podeszło parę dziewczyn i zagadywało do niego, ale on je ignorował i patrzył tylko w jedno miejsce. Podążyłam za jego wzrokiem - o fuck - pomyślałam
- Nie do wiary on patrzył na Ivy ohohoohooh- moje myśli się kotłowały
Trzeba będzie ich spiknąć, ale jak ?
Hmmm moje myślenie przerwał dzwonek na kolejną lekcję.

< Ivy>
Spotkałam się na przerwie z innymi koleżankami z tego samego rocznika. Czułam na sobie przeszywając na wylot spojrzenie, medalion zaczął mi brzęczeć na szyi, ciężko oddychałam dopóki nie trącił mnie ramieniem dobry kolega od dziecka. Takeshi był Japończykiem, jedna z osób jak Aoi, która pochodziła z japońskiej szkoły kiedy ukrywałam się przed templariuszami.
- Co słychać moja piękna ? - zapytał uśmiechając się słodko
- O hej ... - spadł mi zeszyt szybko go podniosłam kiedy nagle na korytarzu zaczęła się bijatyka. Nowy chłopak zaszedł za skórę gorylowi z klasy Tskesi'ego 4c

<Jackie>
Ivy rozmawiała właśnie z Takesh'im kiedy Joky zaczął się tłuc z Bradem. Wszyscy skupili się wokół nich. Dopiero po chwili razem z Sereną ruszyłyśmy na pomoc. Ja chwyciłam Brada,a Serena Jokiego.
- Ty o co ci idzie ? - chwyciłam go za kołnierz
- No wkur .... mnie koleś - patrzył na mnie ze strachem w oczach
- Boże musisz panować nad sobą i swoimi emocjami- puściłam go - Wiesz co, a może powinieneś go przeprosić co ????
- Muszę ??
Spojrzałam na niego złowrogo
- Dobra dobra już idę tylko nie bij - odszedł.

< Ivy>
Brad szedł w stronę nowego niestety czułam, że to nie będzie dobra i miła zgoda. Kazałam Takashi'emu potrzymać moje rzeczy. Goryl z klasy 4c przygotował pięść i uśmiechnął się szyderczo. Wymierzył nią prosto w twarz Joky'ego. Wszyscy usłyszeli stłumiony okrzyk Brada
- Ivy - jęknęła przestraszona Aoi
 Nie był to może najlepszy moment tłumaczenia dlaczego to zrobiłam, może te osoby które mnie nie znały ... nie wiedziały jak jestem uczulona na takie sytuacje ...dyskryminacja też mi coś. Krew poleciał mi z nosa, ale udało mi się przejąć jego pięść tak i skręciła mu rękę. Widział moją postawę i nieco się przestraszył. Spoglądałam w jego oczy prawdopodobnie zrobiły się takie jak byłam zdenerwowana oczy drapieżcy gotowego na atak.

<Jackie>
Myślałam że pęknę ze śmiechu moja siostra wykręcił Bradowi rękę a ten zwijał się z bólu. Jednakże ona też została ranna. Podbiegłam do niej
- Ivy kurde krew ci z nosa cieknie- powiedziałam z troską
- No co ty nie zauważyłam - z ironią w głosie
- Ty i te twoje pomyły - pokiwałam głową
 - Dawaj idziem do pielęgniarki - pomogłam jej wstać i razem ruszyłyśmy do gabinetu pani BlackBeard
Kiedy opatrywała nos Ivy trochę dziwnie się patrzała trudno musiałyśmy porozmawiać
- Co ci odbiło przecież Brad tylko chciał przeprosić tego nowego.
- Ta jasne, a widziałaś jego wyszczerzoną gębę ?
- Matko !!! Ivy nie możesz atakować i przyjmować ciosy osób którzy są dupkami i się szczerzą!!!!
- Nie pouczaj mnie o sama lepsza nie jesteś - rzekła naburmuszona.
- Ale ja nad sobą panuję
Kiedy pielęgniarka skończyła opatrywać nos Ivy, wyszłyśmy z gabinetu na ławce czekał Brad ze swoją ręką. Kiedy zauważył moją siostrę skulił się i uciekł wzrokiem. Nie przejęłyśmy się tym i ruszyłyśmy w stronę sali.

< Ivy>
Ostatnia lekcja religia, która była przyjemna odprężyłam się na ławce, niestety wpatrzone we mnie oczy uczniów nie pozwoliły mi się skupić co mogłabym dalej robić. Aoi i Takeshi to jedyne osoby, które są mi bliskie, gdy nie było przy mnie Assasinów no może jeszcze Jackie, która na mnie narzekała. Brad dostał naganę do zachowania na koniec roku. Znów czułam się samotna musiałam trochę kłamać i zmyślać o sobie niestworzone rzeczy.

< Jackie> 
Lekcje się już skończyły razem z Ivy Sereną i Aoi poszłyśmy jak co czwartek do baru sushi. po półtorej godzinie rozeszłyśmy się do domów. W domu leżąc i rozmyślając nad dzisiejszym zachowaniem Ivy.
- Na to wychodzi, że ja ją tak ogólnie nie znam.
Moje rozważanie przerwał hałas dochodzący z dołu. Szybko zbiegłam do salonu zobaczyłam Ivy, która tłukła wazony
- Co ty do diaska wyprawiasz ??!! Już zupełnie ci odwaliło ? - krzyknęła
- Odwal się nie twoja sprawa. Ksou - odpowiedziała
- Dobra uspokój się i mów. Co ci jest ?
- Nieważne idę spać - i ruszyła w stronę schodów
- No tak a sprzątanie zostało dla mnie - powiedziałam do siebie
Sprzątnęłam resztki wazonów i podążyłam w ślad za Ivy tyle, że do swojego pokoju.

                       ROZDZIAŁ II : SPOTKANIE
< Ivy >
Co się ze mną dzieję... nie kontroluję siebie, a nawet zaczynam ranić swoją siostrę. Nie chcę żeby to się powtórzyło tak jak było z moimi rodzicami. Poszłam do swojego pokoju. Uklęknęłam, czując miękki dywan pod swoimi stopami. Złapałam się za głowę - cierpiałam z bólu jak postrzelona ofiar. Nie chciałam się zmieniać w tą gorszą mnie która pochodziła od części templariuszy. Darłam się na podłogę wyrażając swój gniew. Uspokoiłam się po jakimś czasie, przeniosłam się na łóżko. Jutro nie chcę do szkoły... Na pewno nie pójdę

< Jackie>
Kiedy zasypiałam jeszcze słyszałam płacz dobiegający z jej pokoju. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam co bardzo się martwiłam. Zasypana myślami w końcu padłam ze zmęczenia. Spałam do rana.

< Ivy>
Następnego ranka wstałam tylko po to by domknąć drzwi do pokoju, chciałam się przespać dłużej no i nie iść do szkoły. Ciągnęło mnie wciąż do lasu.

< Jackie>
Zeszłam na dół wyspana bardziej niż zwykle. jednak nie słyszałam krzątającej się Ivy więc pobiegłam na górę  i otworzyłam drzwi do jej pokoju. Spała zakryta kołdrą aż po nos. Pochyliłam się nad nią i krzyknęłam do ucha
- Ivy ruszaj dupsko do szkoły trza iść
Natychmiast otworzyła oczy lecz zamiast się podnieść coś mruknęła przewróciła się na drugi bok i spała dalej
- No trudno - pomyślałam - Rozumiem, nie idziesz trudno. Na dole w kuchni masz śniadanie. Ja lecę na razie !!!
Wyszłam z jej pokoju zamykając drzwi

< Ivy>
- Dzięki - szepnęłam i poszłam dalej spać

< Jackie>
Wyszłam z domu i ruszyłam do szkoły. Kiedy weszłam do sali, Aoi podbiegła do mnie i zapytała:
- Gdzie Ivy ?
- W domu - odpowiedziałam - trochę niewyraźnie wyglądała
- OOOOOO słuchaj to ja dziś wpadnę do was żeby zobaczyć jak ona się czuje. Przekaż że będę tak o 15.
- Jasne- uśmiechnęłam się na myśl że moja ukochana siostrunia nie będzie sama i będzie mogła się wyluzować razem z Aoi.
Nawet nie zauważyłam kiedy dosiadła się do ławki Serena i wyrwała mnie z kontemplacji.
- Hej !! Co się tak szczerzysz?
-A nic po prostu się ciesze z tego iż Ivy ma przyjaciółkę.
Serena dziwnie  się na mnie popatrzyła ale za nim zdążyła coś powiedzieć do sali weszła babka od anglika i zaczęła paplać

<Ivy>
Wyszłam z domu tak po 11, chciałam się przejść. Kupiłam parę rzeczy potrzebnych do jedzenia, wracając czułam się bardzo dziwnie. Obok sklepu był las który wydawał się dzisiaj bardzo ciemny i niebezpieczny.
Nagle gdy las zaszumiał usłyszałam
- IVY .... IVY - pomyślałam, że naprawdę muszę być chora, jednak czułam że las wytwarzał pole magnetyczne. Powoli wchodziłam do ciemnego lasu. Zupełnie niczego nie było widać. Powoli ogarniał mnie strach, ale powstrzymałam głupie myśli. Przed sobą zobaczyłam malutką kulkę, punkcik zmierzający w moją stronę. To coś otaczała poświata.

< Omi>
- Witaj, nie bój się. Mam na imię Omi, jestem leśnym bożkiem, w postaci wilka. Chronię ten las przed złymi smokami, które są niewidzialne. Potrzebuje twojej pomocy.

< Ivy>
- Jak ja mam ci pomóc .... nie jestem odpowiednią osobą.

< Omi>
- Chodź za mną Ivy. Pokażę ci coś, jeżeli chcesz. Jeśli chcesz to musisz wiedzieć że droga do tego miejsca jest bardzo długa.
Spojrzałam na dziewczynę i w ciszy wyczekiwałam od niej odpowiedzi.

< Ivy>
Nagle poczułam czyjąś dłoń zaciskającą się wokół mojego nadgarstka i budzi z iluzji. Omi zniknęła. Jęknęłam z bólu i spojrzałam za siebie. To był Joky
- Nie jesteś w szkole ? a łazisz do lasu?- zapytał zaciekawiony
Nie wiedziałam co zrobić tam pokazał mi się bożek a tu Joky
-Przeszłam się bo źle się czuję... Czy to dziwne ? Sam też nie jesteś w szkole
- Nie chodzę do niej, przyszedłem tylko na jeden dzień, przeniosłem się do starej- spojrzał na mnie swoimi brązowo-złotymi oczami
Chciałam o coś zapytać, ale zgubiłam wątek kiedy na mnie popatrzył. Puścił mnie a potem odszedł mówiąć:
- Tak na przyszłość, nie zbliżaj się do tego lasu
Ha doszło do tego że facet mówi mi co mam robić
- A bo co ? Nie można się spokojnie spacerować ? Masz z tym jakiś problem ?
- Możesz zrobić sobie krzywdę mała
Myślałam, że go zaraz rozniosę, przytupnęłam nogą
- Baka - krzyknęłam na niego. Zdenerwowana odeszłam
Kiedy Ivy odeszła na tyle, iż nie było jej widać. Jaoky wszedł do lasu trzymając ręce w kieszeni i szukając pewnego puszystego zwierzaka.
- Omi - powiedział twardo

< Omi>
Zawiał mocny wiatr spojrzałam na Joky'ego z lekkim przerażeniem i złością.
Powiedział do mnie
- Mówiłem, żebyś na razie jej nie nachodziła spróbuj być łagodniejszym i ciekawszym zwierzęciem. Nie jestem pewien czy to ta z amuletem.
Nic nie mówiąc odwróciłam się i weszłam głębiej w las, on podążył za mną. W ciemności były widoczne tylko jego złociste oczy.

< Jackie>
Koniec lekcji. W końcu, ten dzień tak mi się ciągnął. Wracałam do domu kiedy, nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Nie zastanawiając się długo przerzuciłam osobę przez siebie. Dopiero wtedy zauważyłam, że to mój kolega - Derp.
- Wybacz. Ej jak się czujesz ?- pochyliłam się nad nim i pomogłam mu wtać.

< Ivy>
Miałam nadzieje, że gorszego dnia już nie będę miała. Chciałam już otworzyć drzwi od domu, ale zauważyłam Aoi.
- Hej ! A ciebie czemu w szkole nie było ?
- Sorki źle się czułam, poza tym nie miałam ochoty. Czuję się ciągle przemęczona, a zaraz będę musiała iść do...
Wepchnęłam lekko Aoi do pokoju
- ... do kryjówki Assasinów ... znowu będę grzęzła w tym Animusie - westchnęłam
_ Oj nie może być chyba tak źle ...słuchaj mam tylko dla ciebie fajne nowinki na temat tego chłopaka co do nas przyszedł tylko na jeden dzień
-O to ty  też wiesz- powiedziałam
 - O czym? Że indianin nie był w szkole tylko szwendał się koło lasu
- Skąd ty o tym wiesz ?
- Znając moje szczęście spotykam ludzi w niewłaściwym miejscu i czasie
zaciekawiona drążyła temat dalej
- Rozmawialiście ze sobą ?
- Właściwie... on myśli, że ja nie poradzę sobie jak wejdę do lasu.
- On to chyba zadziorny jest tak jak ty co ?
- Masakra ... po prostu poczułam się dziwnie kiedy on ... był
- Zakochana?- uśmiechnęła się złośliwie
-NIE ! W życiu ja pierniczę - walnęłam małego facepalma

<Jackie>Z zakłopotaniem szliśmy przez chwilę w milczeniu. Po chwili odezwałam się do niego :
- Mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłam co ?
- Daj spokój przecież nie jestem, aż taki delikatny- zaśmiał się
 - Uff ale w ramach przeprosin zapraszam cię do mnie na kawę - uśmiechnęłam się
Resztę drogi przebyliśmy gadając o wszystkim i o niczym.

< Ivy>
Rozmawiałam z Aoi. Opowiadała mi chyba całą historię o nim
- .... on chyba rzeczywiście jest Indianinem
- Nie wierzę ... jednak, miałaś rację że jest czerwonoskóry.
- A jak wiesz ... jeśli chodzi o ploteczki z innych szkół i wykradanie akt. To Assassyn ze mnie dobry - zaczęła się śmiać

< Jackie>
Weszliśmy do domu w kuchni ujrzeliśmy Ivy i Aoi, które coś tam do siebie mówiły. Nawet nas nie zauważyły.
- Siemanko dziewczyny !!! - krzyknęliśmy razem z Derpem.
Kiedy nas usłyszały podskoczyły. Zaczęłam się śmiać razem z nim
- Sorki ale po prostu nie mogłam się powstrzymać- powiedziałam jak tylko się uspokoiłam.
- To jest Derp mój kolega - przedstawiłam chłopaka.

<Ivy>
- Hej, hej nie będziemy wam przeszkadzać i tak muszę iść .... do Aoi

< Jackie>
- Jak tam chcecie. Aha Ivy pamiętaj dziś maraton także nie spóźnij się
- Dobra - odkrzyknęła
Usłyszałam trzask drzwi
- No to zostaliśmy sami - powiedział Derp
- Taaaa kawa, herbata?- zapytałam
- Kawa - uśmiechnął się

<Ivy>
Wykonywałam swoją pracę tak jak na Assasina przystał, potem zaś wróciłam do domu. Usiadłam na kanapie i rozmyślałam

< Jackie>
Derp już dawno wyszedł, trochę dziwnie się zachowywał.
-Ech - przestałam o nim myśleć i przygotowywałam popcorn i pepsi. Spojrzałam na zegarek za 10 min zaczyna się maraton
- Ivy włącz Tv- krzyknęłam do dziewczyny jak tylko weszła do domu
- Zaraz leci maraton

<Ivy>
Włączyłam telewizor, podeszłam do okna patrząc na ten cholerny las...Co tak właściwie w nim jest. W ten odebrałam telefon od Aoi.
- Hej Ivy'cia przypominam, że jutro tańczymy na koncercie Takashi'ego, twoja siostra też ma się zjawić. O ile nie zanudziły ją nasze treningi.
Spojrzałam na Jackie, która wszystko słyszała bo miałam włączony głośnomówiący.

<Jackie>
- Zupełnie zapomniałam. Rany, o której się to wszystko zaczyna-spojrzałam pytająco na Ivy

<Ivy>
- O 18 w parku Esmera, nie spóźnijcie się bo Takeshi będzie zrzędził - powiedziała Aoi
- Wiem, wiem jaki on jest, już dzisiaj dał czadu ze swoim rysopisem - odpowiedziałam

< Jackie>
-Nie ma problemu Aoi -zauważyłam że maraton już się zaczyna, Ivy też to zauważyła i pożegnała się z Aoi.
- Dobra Ivy, chodź siadaj - zajęłam miejsce na sofie.Kiedy usiadła obok mnie podałam jej popcorn

<Ivy> 
Jackie... co sądzisz o Indianinie ?

< Jackie>- O tym nowym ? Nie wiem taki jakiś niby skryty ale jednocześnie odważny. N i nawet przystojny a co ?

< Ivy>Rozwaliła mnie ta odpowiedź, uspokoiłam się i znowu spytałam
- Dzisiaj Aoi powiedziała mi że jest jakaś szkoła za lasem... jest ona dla uczniów ze specjalnymi zdolnościami ... dzisiaj go spotkałam i mówił mi że mam trzymać się jak najdalej od lasu. Myślisz że ma to jakiś związek z templariuszami albo coś ?

< Jackie>
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem - Szkoła za lasem ???? Specjalne zdolności ???
- Wiesz może uczą tam na templariuszy czy coś?
Szkoła za lasem - biłam się z myślami

<Ivy>
Położyłam się na poduszce
- za dużo mam na głowie ... o czym ja w ogóle myślę.

<Jackie>
Nie martw się wiem że jesteś przygnębiona jednak spróbuj się zrelaksować przy naszym ulubionym filmie.

<Ivy>
Dostałam esemesa, że koncert odbędzie się dopiero tydzień po zakończeniu szkoły gdyż wystąpiły jakieś komplikacje. Kiedy skończył się maraton zmęczone poszłyśmy spać.

                       ROZDZIAŁ III : NAJAZD 
< Ivy>
Minął tydzień, wszystko się komplikowało a zwłaszcza przy Animusie.... brakowało nam informatyka. Jackie przyszła do nas, bo  była to jej kolej pilnowania kryjówki.

<Jackie>
Tydzień jakoś zleciał. Przyszła moja kolej pilnowania kryjówki zabrałam więc plecak z niezbędnymi rzeczami i ruszyłam pogwizdując. Kiedy dotarłam wszyscy siedzieli zdegustowani i znudzeni
- Hej przyniosłam was coś do jedzenia - i rzuciłam każdemu po kanapce.

<Ivy>
Takashi rzucił się na kanapkę jako pierwszy, był chyba bardzo głodny. Zaś ja pracowałam nadal, opracowywałam z Marią szczegóły dotyczące epoki przez mikrofonik w uchu

< Jackie>
Usiadłam sobie na kamieniu przy wyjściu i rozglądam się dookoła czy czasami nikt nie idzie.

<Ivy>
- Kto wchodzi do Animusa ?

< Jackie >
Nikt nic nie mówił zapadła cisza. Pilnowałam
- Co nikt nie ma zamiaru się tego podjąć? - zapytałam - To w takim razie - wyciągnęłam słomki - każdy wie co ma robić.
Wszyscy ciągnęli słomki.

< Ivy >
- Toja kolej Jackie masz do dokończenia przodka z Renesansu

< Jackie>
Mogłam się tego spodziewać - wyciągnęłam najkrótszą - no trudno. Zawołana przez Ivy podniosłam się z ziemi i ruszyłam do wyznaczonego miejsca.
- Idę idę oki loki

<Ivy>
- Jackie wchodzi - wkułam jej igłę w rękę, a potem nałożyłam coś co przypominało hełm.
- Tylko spokojnie nie denerwuj się Jackie.

< Jackie>
- Jo jo nie martw się - poczułam jak odpływam, przechodziłam do drugiego wymiaru
- Pamiętaj tylko spokojnie - usłyszałam jeszcze.

<Ivy>
Czuwałam nad Jackie. Dzisiaj bardziej niż zwykle.... przeczuwałam, że dziś coś się stanie.Wszystko przebiegało pomyślnie, gdy nagle usłyszeliśmy łomot

< Jackie>
Nie zdążyłam przejść do końca, kiedy coś z łoskotem spadło. Przerwało połączenie

<Ivy>
Takeshi zaczął krzyczeć
- Pakujcie manatki musimy spieprzać templariusze nas znaleźli
- Jakim cudem???- zapytałam ze strachem

<Jackie>
Kiedy tylko usłyszałam,że templariusze nas znaleźli otworzyłam oczy i zerwałam się ze stołka. Zaczęłam pakować wszystkie nasze rzeczy do pudeł plecaków i siatek. Otworzyłam ukryte drzwi i zawołałam:
- Wszyscy do przejścia!!!!!!!

<Ivy>
Wiedziałam co muszę zrobić pomogłam zanieść im wszystko do wyjścia ewakuacyjnego. Lecz sama do niego nie weszłam
- Trochę ich spowolnię, idźcie - powiedziałam do Takashi'ego, zły odpowiedział
-Porąbało cię ? idziesz z nami !!!-Uśmiechnęłam się
- Nie- szepnęłam zamknęłam gwałtownie drzwi

<Jackie> Po chwili zauważyłam że nigdzie nie ma mojej siostry
-Ej Takashi gdzie podziała się Ivy ??? Spojrzał się na mnie z zakłopotaniem
-EEEE no poszła zatrzymać templariuszy.Myślałam że eksploduje, ona znowu ryzykuje swoje życie  niestety drzwi nie dało się otworzyć i trzeba było uciekać

<Ivy> Wybiegłam na zewnątrz tak szybko że powaliłam dwóch strażników. Spojrzałam na nich z obojętnością , czułam adrenalinę

<Jackie>
- Biegnijmy musimy schować te rzeczy i iść pomóc Ivy -krzyknęłam i ruszyliśmy się w stronę wyjścia - Drzwi nie da się otworzyć a przez górę która wygląda jak himalaje nie przejdziesz - powiedziała Maria
- Ivy powinna sobie poradzić.
Spojrzałam ze złością na Marię jednak musiałam się z nią zgodzić
-Miejmy nadzieje że sobie poradzi -powiedział do siebie - lecim.


<Ivy>
Zacięcie walczyłam ze wszystkimi dziadygami, aż musiałam schować się w lesie.... Zanim wbiegłam do lasu zauważyłam , że na czele armii stoi Jarl - mistrz templariuszy. Trochę się zdziwiłam , bo nigdy nie pokazywał się oficjalnie. Siedział i rozkazywał z Abstergo

- - Widzimy się ponownie Ivy - uśmiechnął się złośliwie
- Strasznie nie cieszę się, że widzę twoją gębę - odpowiedziałam
- Oh jak możesz tak nie cieszyć się z naszego ponownego spotkania?
Zacisnęłam wargę
- Jasne i co jeszcze - syknęłam i ustawiłam się tak, aby wpadli pułapkę, którą zastawiliśmy na wszelki wypadek.

<Jackie>
Doszliśmy do jakichś drzwi. Powoli je otworzyłam i nie mogłam uwierzyć własnym oczom to była stara biblioteka. Chyba opuszczona, bo cisza kurze i pająki.
- Na razie zostaniemy tutaj - zdecydowałam - Jak wróci Ivy zobaczymy co dalej.


<Ivy>Walka zaczęła się na serio, była bardzo zacięta bo ani ja ani mistrz Templariuszy nie chciało się poddać Oberwałam on zresztą też.... pułapka się bardzo przydała Jarl złamał przez nią  nogę. Spowolniło go to a mnie dało przewagę. Niestety nie zauważyłam,że za mną stała jego prawa ,,ręka", która wbiła mi pałkę, która była ostra jak nóż w bok. Stanęłam jak wryta wypluwając krew. 
-Oni nigdy nie grają fair- pomyślałam

<Jackie>Ivy strasznie długo nie wracała zaczęłam się na prawdę mocno denerwować i martwić
- Oby jej nic się nie stało - modliłam się

<Ivy>Nie było tak prosto jak mi się wydawało, może gdyby mistrz jest sam to dałabym sobie radę.Oberwałam w nogę i ramię. Zaczęłam uciekać w stronę szumiącego lasu. Mam nadzieję, iż dam radę i dotrwam do końca. Zatrzymywałam się za drzewami, aby z ubrań zrobić opatrunki i zatamować krew płynącą z ran. Byłam już na prawdę zmęczona.


<Jackie>Nie mogłam już wytrzymać, otworzyłam drzwi biblioteki ruszyłam w głąb lasu. Zanim jednak ruszyłam rzuciłam:
- Macie tu zostać jasne ?? - w odpowiedzi tylko pokiwali głowami.

<Ivy>
Wybiłam pół jego służących, a potem wskoczyłam do wodospadu, by ratować się przed postrzeleniem ze strony rannego mistrza.
- Szlag zabiła się - zaklął mistrz   .
Jedynym problemem było utrzymanie się na powierzchni wody, prąd był bardzo silny. W końcu woda wyrzuciła mnie na brzeg, z wielkim trudem wykaraskałam się na stos gałęzi, liści i trawy. Dopiero teraz pomyślałam, że tak mogło skończyć się moje życie,ratując przyjaciół. Nie płakałam chodź miałam ochotę, ale obiecałam ojcu że nie będę tego robić. Zrobiło mi się naprawdę zimno, a oczy same mi się zamykały. Moje ostatnie słowa wypowiedziane ze stęknięciem dodały mi trochę otuch.
- Dziękuję wam i wybaczcie, że zawiodłam. Widziałam tylko nicość, która mnie pochłonęła.


<Jackie>
Łaziłam po lesie dobrą godzinę ale jak Ivy nie było tak nie ma. Zdenerwowana wróciłam do bibliotek. Kiedy przyjaciele mnie ujrzeli od razu zapytali się o Ivy. Jednak ja powiedziałam tylko jedno zdanie, bo tylko tyle mogłam w takiej chwili wykrztusić.:
- Nie znalazłam jej szukałam wszędzie, obeszłam cały las lecz jej nie ma.

< .....>
W lesie przebywał pewne niespotykany biały puszysty gość. Podszedł do ciała dziewczyny i dotknął jej prawej dłoni, w którym ściskała medalion. On zaświecił się na złoto, przestraszona biała postać zwierzątka cofnęła się do tyłu. Jej szczeknięcie brzmiało bardzo magiczni. Za nią pojawił się szary wilk, który był o wiele większy od małego. Przyglądał się uważnie ciału brązowowłosej po czym skinął głowę do duszka.W lesie dało słyszeć stłumiony ryk.


<Jackie>
Siedzieliśmy na podłodze w bibliotece i rozmawialiśmy
- Trzeba będzie znaleźć nową kryjówkę - powiedziałam - Tu zostać nie możemy bo w końcu nas znajdą
- Kontynuujmy i tak nie mamy nic do roboty, Jackie masz ochotę  wejść do Animusa?
- Nie nie mam siły, nie dam rady - pokręciłam przecząco głową 


<....>
Ivy niesiona przez jakiegoś mięśniaka dotarła do miejsca gdzie prawdopodobnie nikt go do tej pory nie znalazł. Było słychać dziwny i nieznany język pośród ludzi, którzy tam mieszkali. (było to po drugiej stronie lasu). Dwie kobiety, które zobaczyły chłopaka z nieprzytomną dziewczyną, którą niósł natychmiast ogłosiły alarm. Jej ciało zostało przeniesione do chaty, który przypominał nowoczesny dom Indian.


<Jackie>
Nagle Maria podskoczyła zadzwonił jej telefon. Po zakończonej  rozmowie:
- Dostałam wiadomość od mojego informatora, iż mistrz templariuszy mocno oberwał
- A o Ivy coś wiadomo ?- zapytałam pełna nadziei
- Nie przykro mi - odpowiedziała ze smutkiem 

<.....>
Kiedy kobiety opatrywały młodą dziewczynę, widać było iż jest w bardzo złym stanie. Zmieniała się. Białe włosy, różowa cera - przeistaczała się w białą sowę. Przestraszone kobiety zawołały mężczyzn oraz pewnego młodego chłopca, którym okazał się Joky. Przyglądali się jej zaszokowani
- To ona - jęknął najmłodszy.... - To ona jest .... - Joky kazał się odsunąć innym i sam do niej podszedł.


<Jackie>
Siedziałam na podłodze i popłakiwałam. Reszta przeszukiwała bibliotekę w nadziei iż znajdą jakieś zapasy. Niestety nic nie znaleźli. Panował zły nastrój


<....>
Joky przypatrywał się złoto-brązowymi oczami na ciało Ivy, był wręcz onieśmielony na jej widok. 
- To prawda.... jednak Omi miała rację, waleczny człowiek o medalionie patronki. Szepnął do innych, a w tym do swojego ojca, który dopiero co doszedł.
- Kobiety macie zaopiekować się nią - rozkazał ojciec Joky'ego - dzień i noc. Ta dziewczyna musi przeżyć.


               ROZDZIAŁ IV 
<Jackie>
Razem z resztą zaczęliśmy opracowywać plan wydostania się stąd i znalezienia bezpieczniejszej kryjówki. Kiedy moi przyjaciele zaczęli się między sobą wykłócać, powróciłam myślami do Ivy - bardzo się o nią martwiłam.
- Jackie! - krzyknęła mi do ucha Marie .
Spojrzałam na nią z lekkim roztargnieniem
- O co ci się rozchodzi? - zapytałam
- Widzę, że jesteś smutna. Nie martw się o Ivy poradzi sobie to mądra i silna dziewczyna
- Tak wiem - odparłam. Marie odeszła ode mnie
 - Muszę się ogarnąć - powiedziałam do siebie.


<Ivy>Obudziłam się widząc jedynie mgłę przed oczami....
- Gdzie ja jestem??- powiedziałam
- Nie musisz się martwić  jesteś bezpieczna - odpowiedziała jedna z kobiet siedzących przy mnie
Poderwałam się z posłania i złapała nóż leżący tuż obok
- Kim jesteście - krzyknęłam
Kobiety z plemienia poderwały się na równe nogi podeszły chcąc mnie uspokoić.
- Panienko - powiedziała jedna z nich
Wyostrzyła oczy i co zrobiła....?  Indianki wrzasnęły przerażone.

<Jackie>W końcu wysłaliśmy Takashi'ego na zwiady. Kiedy wrócił, zawiadamiając że teren czysty, zarzuciliśmy pakunki na plecy i ruszyliśmy na południe.
* 10 MINUT WCZEŚNIEJ 
- Tutaj - Takashi pokazał  na mapie pasmo górskie - Tu muszą być jakieś jaskinie, obok płynie rzeka więc nie musimy martwić się o wodę. 
- Skoro tu płynie rzeka - odrzekłam - To musi tu być także zwierzyna czyli z głodu nie pomrzemy. 
- To co ruszamy ?- odezwała się Marie
Wszyscy skinęliśmy głowami na znak zgody.

<Ivy>Zaczęłam uciekać z wioski rozwalając połowę mieszkańców. Strasznie się wystraszyłam  na myśl o Assassynach czy ich nie zamknęli. Nagle o coś się potknęłam upadłam ..... moja koszula, którą miałam na  sobie zrobiła się czerwoną.
<Jackie>
Szliśmy już z 1.5 godziny każdy był już strasznie zmęczony. Zauważyłam polanę którą osłaniały drzewa i przepływał przez nią potok. 
- Zróbmy krótką przerwę- krzyknęłam do moich towarzyszy. Takashi spojrzał na mnie jego wzrok mówił ,, Biedna panienka się zmęczyła"  Zignorowałam to. 
Po 15 minutach postoju ruszyliśmy dalej. Po jakichś 4 godzinach marszu zaczęło się zmierzchać. Zaczęliśmy rozglądać się za jakimś schronieniem na noc. Wypatrzyliśmy małą chatkę między drzewami, zajrzeliśmy do niej przez okno. Musiała być opuszczona, ponieważ wszystko było w niej pokryte kurzem i pajęczynami. Jakoś nie miałam ochoty tam nocować. 
- Chyba będe spać pod gwiazdami- powiedziałam do siebie.


<...>

Ranną dziewczynę zaniesiono do chatki wodza. Leżała tam w ciężkim stanie cały czas była nieprzytomna. Wódz medytował nad nią przez długi czas. Jednak za chwilę otrząsł się i zerwał z miejsca. Wybiegł na dwór i wezwał straże.

<Jackie>
Mój plan spania pod gołym niebem spalił się na panewce. Jak na złość zaczęło padać. Zjedliśmy kolację z tego co nam zostało i położyliśmy się. Jako jedyna nie mogłam spać, nie dość że było zimno to wszędzie były pająki i jeszcze ten nieznośny kurz. Każda moja myśl była przerywana kichnięciem.

<...>
- Łapać ich !!!!!!!!!! - krzyczał wódz. Strażnicy zaczęli biec w stronę domku.


<Jackie>
Usłyszałam jak ktoś krzyczy i ciszę zagłusza zbliżający się tupot stup.
- O nie templariusze- pomyślałam i od razu zaczęłam budzić towarzyszy.
- Wstawać wszyscy, templariusze nas znaleźli.

<...>
Ludzie wodza wbiegli do domku. Jackie i reszta uciekli przez tylne drzwi i tak zaczął się pościg.


<Jackie>
Wybiegliśmy z chatki zdążając wziąć część naszych pakunków. Biegliśmy jak szaleni
- Jacy szybcy masakra- pomyślałam kiedy byli coraz bliżej. Mimo zmęczenia, które malowało się na naszych twarzach biegliśmy dalej.

<...>
Po krótkim pościgu ludzie wodza złapali przyjaciół i zaprowadzili do chaty wodza.


<Jackie>
Nie udało się nam uciec, złapali nas...... zaprowadzili do jakiejś chatki i kazali usiąść. Byliśmy posłuszni
Do chaty wszedł jakiś postawny mężczyzna, wyglądał trochę jak wódz. Spojrzał na nas złowrogo i zapytał
- Co tu robicie przybysze ??
Postanowiłam odpowiedzieć
- Szukamy schronienia i ........... naszej przyjaciółki.


ROZDZIAŁ V - WIOSKA

<Jackie>
Wódz wpatrywał się w nas przechadzając się po chacie i powtarzała
- Schronienia i przyjaciółki ciekawe
- Tak - odezwałam się - Nasza poprzednia kryjówka została odkryta przez templariuszy i nasz przyjaciółka oddzieliła się od nas aby odwrócić ich uwagę.
- Templariusze ??? a czegóż oni by chcieli od dzieci.
- Dzieci !!! my już nie jesteśmy dziećmi - obruszył się Takeshi
- Takeshi!!! uspokój się - krzyknęła Marie
- Ta bo co mi zrobisz wyzwiesz mnie?- zaśmiał się szyderczo. 
Zaczęli się kłócić i wyzywać. Wódz patrzył z rozbawieniem i próbował ich uspokoić. Wkurzyło mnie ich zachowanie. Kłócili się o pierdoły kiedy Ivy mogłaby w niebezpieczeństwie.
- Ciszaaa, zamknijcie się do cholery -krzyknęłam
Odwrócili głowy w moim kierunku ze zdziwieniem na twarzach. Nic dziwnego nigdy jeszcze nie widzieli mnie w tym stanie.

<Ivy>
Czułam się troszkę lepiej, prawa ręka wodza przewodziła mnie w głębsze zakamarki małego miasteczka. To miasto zamieszkiwało trzymające się plemię ostatnich żywych ludzi po wojnie secesyjnej i II wojnie światowej. Czerwonoskóra rasa.My znamy ich jako Indian, niektórzy zaś za dzikusów, którzy zabijają dla dawnych obrzędów. Nic nie mówiłam jednak moja ciekawość nie dawał za wygraną.
- Jak to jest że jeszcze istnieją- pomyślałam
- Mogę spytać ... gdzie mnie prowadzisz panieee...?
Muskularny mężczyzny spojrzał na mnie surowym wzrokiem jednak ja się nie przestraszyłam w końcu to ja...
No bo przecież w szkole jest pełno typów, którzy noszą telewizory a nazywamy ich pakerami lub JP
- Rotehoyane- odpowiedział
Przyzwyczaiłam się do dziwnych imion
- Gdzie zmierzamy
Rotehoyane?
- Panienka powinna mieć trochę cierpliwości - kiedy to mówił przymknął na chwilę oczy
Moje usta otworzyły się by coś powiedzieć 
się jednak za nim zdążyłam pomyśleć, wepchnął mnie do sali gdzie miała odbyć się jakaś obrada. Zdrętwiałam na widok człowieka stojącego w kącie sali.


<Jackie>
- Sorka - odpowiedzieli równocześnie.
Wódz kazał rozwiązać mnie i Marie
- A ja ?- obruszył się Takeshi
- Przykro mi ale jesteś agresywny- odpowiedział mu wódz
Razem z Marie zaczęłyśmy chichotać
- On niebezpieczny hahaha dobre
- Ej ja wszystko słyszę !!!!!!!!! - krzyknął
Ledwo udało się nam wykrztusić
- Wimy o tym hahahahaha- nasz śmiech przekształcił się w głupawkę.
Takeshi patrzał na nas spod byk, a wódz lekko się uśmiechał.


<Ivy>
Zobaczyłam jego czerwono - brązowe włosy i uśmiech buntownika. Jego ubiór był czarny jak noc, szyty jak dla płatnego zabójcy. Spojrzał na mnie, a ja nie mogłam powstrzymać kipiących uczuć.
- Ojcze!! - czym prędzej pobiegłam do niego i przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam.
- Dziecko moje drogie ty żyjesz- odwzajemnij uścisk i pogłaskał moją głowę z niedowierzaniem.
- Jakim cudem się tutaj znalazłeś, co z mamą, co z.....- zaczęłam pytać
- Spokojnie nie tak szybko - znowu się uśmiechnął 
- Nie wiedziałaś że wódz jest moim starym kumplem?
Zaskoczona podniosłam brew 
- To dlaczego go tutaj nie ma 
- Właściwie 
Wszyscy rozglądali się po sali 
- GDZIE ON JEST - Indianie popadli w panikę
Uderzyłam się w czoło
- Jak można nie wiedzieć gdzie jest wódz
Ojciec na to
- No wiesz on zawsze chodzi swoimi ścieżkami. Jak byliśmy w liceum nikt nigdy nie wiedział jak znikał pisząc temat na tablicy.
- To niezłe z niego ziółko
- Taaa...... ziółka to on lubił palić. Przez to spalił pół szkoły
- Boże..... Indianie są nienormalni 


<Jackie>Wódz zaufał mi i Marie jednak do Takashiego nadal miał wątpliwości więc ten siedział związany. Za oknem wschodziło słońce. Zmrużyłam oczy i przypomniałam sobie o czymś
- Wodzu... mogę ci zadać pytanie
Odwrócił się w moją stronę
- Pytaj śmiało moja droga
- Kiedy twoi ludzie przyszli  po nas to co stało się z naszymi tobołkami. Słysząc moje słowa
- Prawdziwa kobieta.... ech spokojnie wszystkie wasze rzeczy są w bezpiecznym miejscu.
Kiwnęłam głową na zgodę
- Jesteście głodni ?
Spojrzeliśmy po sobie
- No.... troszeczkę-odpowiedziałam
- To w takim razie zapraszam na śniadanie.
Już prawie wychodziliśmy z chatki kiedy...
- Ej a ja ?- Takeshi
- No tak sorki ..... Zapomniałam o tobie - uśmiechnęłam się - Wodzu czy możesz kazać żeby go rozwiązali ?
- Liczę na to, że będziesz trzymała rękę na pulsie -odpowiedział jej wódz
Dał znak swoim ludziom, aby rozwiązali naszego przyjaciela. Podszedł do nas. Szturchnęłam Takashiego w żebra
- Cooo- krzyknął
Odchrząknęłam i wzrokiem pokazałam na wodza.
- UUu... muszę ?- powiedział cicho tak żebym słyszała tylko ja
- Chcesz być znów związany ?? .... ja ci to załatwię- warknęłam
Popatrzał na mnie i zwrócił się do wodza
- Wybacz mi za swoje wcześniejsze zachowanie.
Wódz mu odpowiedział
- Przyjmę twoje przeprosiny, ale pod jednym warunkiem
- Jakim ?
- Przeprosisz te dwie młode damy ... szczerze i nie będziesz narzekał i im pomagał.
Takashi wywrócił oczami
- Dobra okey
Nie wierzyłyśmy własnym uszom on rzeczywiście nas przeprosił. Po chwili ruszyliśmy w stronę ala kuchni.Kiedy weszliśmy wszystko ucichło a wszyscy byli wpatrzeni w naszą trójkę.
Wódz powiedział
- Te dziewczyny - Takeshi odchrząknął - i ten młody mężczyzna - powiedział nieco ciszej-są naszymi gośćmi.
Nagle zaczął mnie zachwalać czułam że robię się czerwona ze wstydu. Przemowę wodza przerwała kobieta, która do niego podeszła. zasiedliśmy do stołu.Po skończony posiłku wszystkich gdzieś wywiało.


<...>
-Wracajmy na spotkanie, w środku czeka na nas dużo osób - powiedział.
Szedł dumni, ale nie zadzierał nosa, buntownik ze stylem.. Gdy przechodzili przez miasteczko a raczej wioskę widzieli w niej utopię. Do głowy  przyszła jej myśl, o tym jak to możliwe że takie miejsce jeszcze istnieje.
- Zapraszam -  przepuszczając ją pierwszą przez drzwi sali uśmiechnął się, gentelmen.... ciekawe czy przypadkiem nie miał słabości do kobiet ???

<Ivy>
Spośród Indian w sali była także znana mi postać, Joky. Towarzyszyło mu 4 chłopaków, strasznie umięśnionych, gdyby była tutaj Aoi to zakochałaby się połowie populacji czerwonoskórych. Obserwowałam go dopóki się trochę dziwnie poczułam, nigdy nie miałam okazji przyjrzeć się chłopakowi z innej rasy z bliska. Wydawał się wspaniały, potężny, wysoki, bystry..... zaraz o czym ja myślę !!! Wtedy spojrzał na mnie spojrzenie tyrana, jak najszybciej usiadłam za tatą.
- Widzę, że znasz tutejsze zwyczaje?
Uśmiechnęłam się
- Czytając historię w internecie, córka lub żona w spotkaniach politycznych zasiada  z tyłu bu nie przeszkadzać mężczyźnie.
- Teraz wiem co robisz odrabiając pracę domową w pokoju-uśmiechnął się złośliwie .
- Oj tato no.... - nie patrząc na niego
_ Zagiąć cię bardziej ???? - lubił się ze mną droczyć
Niestety do zapełnionej już sali wszedł wódz z resztą swoich ludzi 


<Jackie>
W jadalnie zostaliśmy we troje  niewiedząc o co chodzi. Wódz podszedł do nas i powiedział
- Chodźcie ze mną -i ruszył przed siebie razem ze swoją ,,ochroną " .


ROZDZIAŁ VI - NARADA 
<Jackie>
Weszliśmy do izby przypominającą salę obrad. Musiała tu być ludność z całej wioski. Usiedliśmy na miejscach wskazanych przez wodza. Zaczęła się obrada. Kątem oka zauważyłam znaną sylwetkę.
- O boszzszsszs to Ivy - powiedziałam do samej siebie - Na szczęście nic jej nie jest.
Odetchnęłam z ulgą. Jednak nadal nie mogąc uwierzyć cały czas patrzałam na moją siostrę. Monolog wodza strasznie się dłużył. Jednak nie chciałam przerywać. Było mi trudno ponieważ z natury jestem niecierpliwa.


<Ivy>
Siedząc za ojcem miałam ciekawy widok.  Nagle zauważyłam moją grupę. Nasze spojrzenia się spotkały w oczach błyskały iskierki szczęścia.
- Dzięki Bogu żyjecie - pomyślałam 

Zwróciłam swój wzrok w stronę dochodzącej do wodza blondynki z włosami związanymi w kitek, w niego miała wpiętego błękitnego motyla przywitała się z Joky'm. Ukuło mnie uczucie złości....rany co się ze mną dzieje
- Ten chłopak to syn wodza- szepnął do mnie ojciec - a ta dziewczyna to jego siostra  .....
Nie no tym to mnie zagiął
- Tato nooooo..... - przymrużyłam oczy spoglądając na niego - nie proszę o szczegóły...
- Uwielbiam jak się złościsz
- Przestań- odsuwając się odburknęłam.
Wódz zaczął mówić do ojca
- Tak naprawdę zebraliśmy się tu moi bracia, aby omówić sprawę templariuszy i assassynów. Jak wiecie mamy ciężką sytuację oni myślą, że mają nas w sieci zaś my potajemnie ich niszczymy. Wczoraj uratowaliśmy osobę, która jako jedyna posiada moc przodków.... przedstawiam wam Ivy Beullu.
Ojciec przesunął się na tyle bym mogła usiąść obok niego.....
- Dokładnie wiem czego chcą ode mnie , a mianowicie mocy którą tak bardzo wszyscy pragną-pomyślałam
Powoli, bałam się, że nie mogę im ufać, a nawet tacie. 


<Jackie>Czułam że coś jest nie tak z Ivy. I jeszcze to spojrzenie na tego młodego człowieka, stojącego przy wodzu. Skądś go znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Takeshi wyrwał mnie z zamyślenia szturchnął i szepnął
- Ty patrz jaka lasencja siedzi obok Joky'ego
- Takeshi hamuj swoje popędy seksualne.
No cóż Takeshi może jest taki i owaki ale bynajmniej wiem kim jest ten chłopak, ale to nie zmienia faktu, że powinien się pohamowywać.


<Ivy>Spojrzenia czerwonoskórych mroziły moje ciało od środka, czułam się strasznie niezręcznie, ale wódz mówił dalej
- Ta dziewczyna jest jedyną nadzieją, by powstrzyma naszych nieprzyjaciół - podszedł do kamiennego stołu i podparł się na nim ręką.
- Chcę, aby ludzie, których wybrali Mistrzowie Assassynów z każdego Zakonu podali swoje zgłoszenia do drużyny, w której za zadanie będzie ochrona Ivy. Jeden z mistrzów wstał i zabrał głos, miał francuski akcent
-Zaraz, wodzu mieliśmy zebrać ludzi potrzebnych do Animusa
- No właśnie - krzyknął drugi - A nie chronić jakiejś dziewczyny.
Nie wiedziałam co powiedzieć, za kogo oni mnie do cholery uważają!  Chciałam wstać, ale ojciec zrobił to za mnie
- Czy wy nie zdajecie sobie sprawy jaką mocą moja córka dysponuje ?  Zebraliśmy się nie tylko po to aby zebrać drużynę, ale chronić osobę, która pokona.....
- Zamknij się - krzyknął Niemiec -  nie przyszedłem tu by chronić twojego bachora tylko pomagać ludziom, już dawno nie ufamy bożkom z przyszłości !!!
Zaczęła mnie boleć głowa, talizman zaczynał mnie obciążać. Nagle na środek wyskoczył duży szaro-błękitny wilk szczerząc swoje zęby. Wszyscy ucichli Spojrzał na mnie swoimi ślepiami. Blondynka ( dop. aut. córka wodza ) wystawiła swoją rękę w stronę wilka. Zauważyłam, że jej oczy były niebieskie jak ocean.
- Joky....- jęknęła 


<Jackie>
Kłótnie przyprawiły mnie o straszny ból głowy. Schowałam głowę w dłoniach. Nagle całą salę przepełniała cisza. Marie szturchnęła mnie więc podniosłam głowę. Wzrok wszystkich był utkwiony w wilka o pięknej szarej hmm a może niebieskiej sierści. Blondynka, która siedziała przy wodzu podeszła do niego i zaczęła uspokajać. Wyprowadziła go na zewnątrz. Nikt nie odzywał się przez długi czas. Milczenie przerwał wódz
- Na dzisiaj to już koniec, przemyślcie jeszcze raz moją prośbę.
Wszyscy ruszyli do wyjścia.  Razem z przyjaciółmi podbiegłam do Ivy 


<Ivy>
- Takeshi, Marie, Jackie !!!!- przytuliłam wszystkich - Cieszę się że nic wam nie jest - uśmiechnęłam się


<Jackie>
- Całe szczęście że jesteś cała. Martwiłam się o ciebie - powiedziałam
- Żyć nam nie dawała -zażartowała Marie
Spojrzałam na nią z wzrokiem mordu jednak nie byłam zła i uśmiechnęłam się. Odwróciłam się do Ivy
- Nigdy więcej tak nie rób bo na zawał zejdę !!!! 


<Ivy>
- Przepraszam .... ale najważniejsze jest to że żyjemy
Do naszej grupki podszedł ojciec wraz z wodzem
- Dziękuję że pomogliście mojej córce. Jackie dawno się nie wdzieliśmy - uśmiechnął się


<Jackie>- YYY nie ma za co - powiedziałam
Kurde kim on jest - pomyślałam. Poprosiłam Ivy na stronę
- Ivy kim jest ten człowiek ?
Popatrzyła na mnie  i się roześmiała


<Ivy>
Wybuchnęłam śmiechem ale zaraz się opanowałam bo widziałam zdziwienie na twarz siostry
- Przecież to mój tata


<Jackie>
Spojrzałam na mężczyznę, który był jej ojcem. Znów spojrzałam na Ivy
- YYY wiesz zmienił się
Ivy tylko pokiwała głową i znów się roześmiała


<Ivy>
- Niestety postarzałem się - mówiąc to uśmiechnął się
Wódz odezwał się do mnie
- Ivy przykro mi, że tak potoczyły się sprawy. Chciałbym zapewnić ci ochron, abyś była bezpieczna, ale trzeba zorganizować grupę animusa.
Odwróciłam się do niego
- Wodzu z całym szacunkiem ale nie potrzebuję strażników, damy sobie radę sami
- Córko, ciężkie czasy nastały no i gonią cię templariusze.
Takeshi wtrącił się w rozmowę
- Panie możemy założyć grupę animusa z Marią, Ivy i Jackie.
Wódz zapytał
- Jak młodzieńcze chcesz to osiągnąć??? Przecież trzeba jakoś chronić Ivy a nie jej narażać.

3 komentarze: